„Razem z mężem byliśmy w szoku. Baliśmy się w to uwierzyć.”

Zacznę od tego, że niepłodność to według mnie nie problem kobiety a pary.

Dlatego opowiem Wam naszą, a nie moją, historię niepłodności, która trwała jedenaście długich lat.


Pobraliśmy się w czerwcu 2009 roku. W zasadzie zaraz po ślubie zdecydowaliśmy się nie zabezpieczać, chcieliśmy przyjąć, co da nam los. Wtedy to ja bardziej pragnęłam mieć dziecko. Poszłam na kontrolną wizytę do ginekologa i powiedziałam, że pragnę zajść w ciążę.

Pani Ginekolog zleciła podstawowe badania no i…

zaczęła się jazda bez trzymanki.


Diagnoza Hashimoto – szok, płacz, szukanie endokrynologa, przeszukiwanie internetu chcąc uzyskać jakieś informacje. Wyczytałam tylko, że często w tej chorobie ciąże kończą się poronieniem.

Czułam strach, i już wiedziałam, że nie będzie prosto.


Zaczęłam leczenie hormonami, tarczyca była w miarę ustawiona, a rezultatów wciąż brak.

Nie poszerzano mojej diagnostyki, więc zmieniłam lekarza, bo coś mi mówiło, że wciąż robię za mało.

Kolejny lekarz, kolejne badania, (ale tylko tarczycy), brak planu działania, brak diagnostyki, duże nadzieje, wielkie rozczarowanie.


Tak mijały miesiące.

Pytań znajomych czy rodziny, a nawet nowo poznanych osób nie zliczę.

Co mieliśmy powiedzieć? Że szukamy rozwiązania, a nikt nam konkretnego leczenia nie zaproponował, że po diagnostyce hormonalnej w szpitalu jest wszystko ok i mam przyjść jak będę w ciąży, że mam poddać się operacji bariatrycznej, bo mam nadwagę i sama nie dam rady schudnąć?

No nie, nie chcieliśmy o tym mówić, bo to strasznie bolało.

W zamian przybranie maski i oklepane zdanie, jak Bóg da, to będzie.

Równolegle wciąż wizyty, badania, symulacje cyklu i nic. Pochłonęło to mnóstwo czasu i pieniędzy.


W tym momencie muszę wspomnieć, że już wtedy nasz przyjaciel Ks. Krzysztof wspomniał nam o naprotechnologii.
Zaczęłam jak zwykle, przeszukiwać internet szukając informacji.

Dowiedziałam się wielu krzywdzących i nie prawdziwych faktów, ale tego dowiem się dopiero po latach.

Wskutek czego nie zdecydowaliśmy się na napro.

Myślałam wtedy: co mi więcej powie jakiś instruktor czy małżeństwo od lekarzy, którzy badali mnie do tej pory? Trzeba kupić jakiś drogi podręcznik – co mi pomoże jakaś książka?

W ten sposób temat umarł.

Życie ułożyło się tak, że wyjechaliśmy do Norwegii, a później do Moskwy.

Pochłonęło nas nowe życie i praca.


Byliśmy szczęśliwi, zaczęło nam się powodzić, spełnialiśmy marzenia, ale przestaliśmy robić cokolwiek, aby zostać rodzicami, mimo tej ogromnej pustki w sercu.

Czas płynął, nadeszła nasza 10 rocznica ślubu.
Czas podsumowań i rozmów czego chcemy dla nas dalej, jak chcemy żyć.

Oboje pragnęliśmy jednego stać się pełną rodziną.


Zaczęliśmy rozmawiać o możliwościach, biorąc na poważnie pod uwagę adopcję.

Na tamten moment nie miałam w sobie siły, aby rozpoczynać na nowo leczenie, pogodziłam się z myślą, że nie urodzę dziecka.


Wróciliśmy do Polski, aby zacząć realizować pragnienia, być blisko rodziny i przyjaciół.


Przy okazji organizacji przyjęcia na nasz jubileusz spotkaliśmy się z Ks. Krzysztofem, powiedział, że super pomysł z adopcją, ale ma dla nas propozycje.

Wyśle nas do najlepszej naprotechnolożki w diecezji, żebyśmy zawalczyli jeszcze raz.

Dał nam nr telefonu.

W tak zwanym miedzy czasie okazało się, że nasi przyjaciele też u niej byli i są w ciąży oraz że znamy jeszcze jedną parę, której się dzięki napro udało, a wcześniej starali się 7 lat!

Może dzięki temu też łatwiej nam było się zdecydować i stwierdziliśmy, że nie mamy nic do stracenia, podejmiemy się tego wyzwania ostatni raz, jak się nie uda, rozpoczniemy proces adopcyjny.

Zadzwoniłam, umówiłam nas do Centrum Nowe Życie z Panią Kariną.


Na pierwszym spotkaniu dowiedzieliśmy się, czym jest naprotechnologia, co to jest rozpoznawanie płodności wg metody Creightona, jak się tego nauczyć. Od początku czułam, że trafiliśmy w dobre miejsce, że nareszcie ktoś nam chce pomóc.
Pani Karina niezwykle taktowna i miła wyjaśniała wszystko, wypytała o dotychczasowe badania, przebieg leczenia.

Okazało się, że nie jesteśmy w ogóle zdiagnozowani.


Skończyliśmy kurs, który kosztował bardzo niewiele, w porównaniu do tego, co wcześniej wydawaliśmy.
Dobrała nam lekarza, o którym wiedziała, że sobie z nami poradzi.

Zleciła badania na pierwszą wizytę, abyśmy mogli jechać już z wynikami.

Zarekomendowała wizytę u dietetyka, który miał pomóc zgubić masę ciała, ale i wspomóc płodność.

Po wykonaniu badań odbyło się pierwsze spotkanie z Panią Justyną- dietetyk.

Rozpisała dietę, zaleciła suplementy, oboje wzięliśmy się za siebie, jedliśmy tylko to, co służyło naszej płodności i gubiliśmy kilogramy.


Nadszedł czas pierwszej wizyty u lekarza. Jechałam z duszą na ramieniu, ponieważ wyniki mówiły o hashimoto, insulinooporności, pcos, i niedawno wykrytej dzięki Pani Justynie celiaki oraz nadwadze.

Mąż wyniki dobre, podkręcaliśmy tylko dietą jego żołnierzy.

Tutaj muszę wspomnieć o tym, iż mam wielkie szczęście, ponieważ mimo tego, że problem ewidentnie leżał po mojej stronie, nigdy mąż nie dał mi tego odczuć, zawsze mnie wspierał, nie robił wyrzutów.

Tak, mam za co go bardzo kochać.

Pierwsze spotkanie z Panem Doktorem, szczegółowy wywiad bez pośpiechu, badanie tarczycy i macicy, analiza wyników, analiza zaleceń Pani dietetyk i słowa, których nie zapomnę do końca życia:

„Pani Patrycjo, zawalczymy, jak się Pani postara, zgubi jeszcze trochę kilogramów, to za rok będzie Pani w ciąży”.

Zlecenie kolejnych badań, wizyta za miesiąc.

Wracając z Poznania, byłam tak wzruszona i poruszona, dał mi nadzieję i motywację do dalszego działania.

Dieta i lekarstwa zaczęły działać.

Po trzeciej wizycie ku zdziwieniu Pana Doktora zaczęłam jajeczkować, jak to ujął – organizm, dał nam znać, że możemy zacząć terapię.

Przedstawił plan, wyjaśnił jak brać leki i do dzieła.

Zaczęła się pandemia, praca w domu, telewizyty zamiast normalnych. Kontynuowaliśmy zalecenia i leczenie.

Nadszedł dzień, w którym rozpoznałam jajeczkowanie.

Była wielka radość, przystąpiliśmy do działania z przyjemnością, ale i rezerwą. Uda się to super, nie w tym cyklu to w następnym, jeszcze rok nie minął.

Dla mnie liczyło się to, że moja płodność się obudziła.

Po trzech tygodniach od dnia peak (jajeczkowania) należy zrobić test ciążowy. Tak też bez wielkiego przekonania uczyniłam, nauczona wcześniejszym doświadczeniem.


A tu wielkie zdziwienie: dwie kreski.

Pomyślałam nieeee, niemożliwe test długo leżał w szufladzie, jest zepsuty.
Pojechałam po kolejne testy – to samo dwie kreski.

Razem z mężem byliśmy w szoku. Baliśmy się w to uwierzyć.

Koniecznie trzeba zrobić test z krwi, wtedy uwierzymy.

Kolejnego dnia badanie beta hcg potwierdziło – spodziewamy się dziecka.

Był to dzień ojca, pierwszy dzień ojca mojego męża i kolejny dzień ojca mojego Taty, w którym dowiedział się, że zostanie dziadkiem.


Tak kończy się ta historia.

Teraz jestem w 34 tygodniu ciąży, za około 6 tyg. będziemy mieli synka.


Do końca życia nie wyrażę swojej wdzięczności naprotechnologi, Pani Karinie, Pani Justynie i Panu Doktorowi.
Dzięki nim spełniło się nasze największe marzenie, bez nich nie byłoby sukcesu.


Na naszym przykładzie widać jak ważna jest dokładna diagnostyka, konkretny plan działania i holistyczne podejście do człowieka.


Pragnę podkreślić, że nikt nas o wiarę nie pytał, nie kazał się modlić, ani nie był szamanem, jak często słyszę o naprolechnologach.
Zdaję sobie też sprawę, że nie na wszystkie schorzenia pomoże, ale czy nie warto spróbować?

Nie ma nic do stracenia.
Jak wcześniej napisałam, sama na początku byłam sceptycznie nastawiona.

Na szczęście po latach mój pogląd i podejście się zmieniło. W ciągu dwóch lat dzięki działaniu Centrum poczęło się w naszej diecezji ponad 30 dzieci.


Od pierwszego spotkania z Panią Kariną do poczęcia naszego dziecka minęło zaledwie 8 miesięcy.


Czasem myślę sobie, że mogliśmy się już tym szybciej cieszyć, ale ułożyło się inaczej.

Tak widocznie miało być.


Jedno wiem na pewno, warto walczyć do samego końca, nie poddawać się mimo trudności i przeciwieństw losu, na końcu czeka nagroda, jedyna i niepowtarzalna stworzona z miłości.

Patrycja i Łukasz

Pobierz bezpłatnie Ebook „Opanuj niepłodność w 5 krokach” i spraw, żeby czekanie na dziecko było łatwiejsze!