Moja historia zaczęła się 5 lat temu, gdy po ślubie zaczęliśmy starania o dzidziusia.
Przez pierwsze pół roku nic nie wychodziło… Ciągle testy negatywne.
W końcu zaciągnęłam męża do kliniki. Uznałam, że coś musi być nie tak ze zdrowiem, że nam nie wychodzi.
Zaczęły się badania u nas obojga.
U mnie dobrze i u męża też.
Zaczęłam stymulacje, obserwacje cyklu, przyjmowanie leków, które miały nam pomóc.
I znów nic.
Po roku takich starań zdecydowaliśmy się na inseminacje.
I znów po dwóch tygodniach test negatywny.
Po roku podeszliśmy do in vitro.
W tym jedyna nadzieja, że się uda mieć upragnione dziecko.
Stymulacje przeszłam, idealne pęcherzyki rosły jak szalone.
Po punkcji znów nie po naszej myśli – trafiłam do szpitala hiperstymulacją.
Znów płacz..
W końcu doszłam do siebie i pierwszy transfer dwóch zarodków odbył się dwa tygodnie później.
Płacz – test negatywny.
Podejście od razu do drugiego transferu i znów nic.
Wysłano nas na dodatkowe badania immunologiczne.
I tu już mojej Pani Doktor coś się nie spodobało.
Wysłała nas do immunologa do Łodzi.
Z Łodzi na dodatkowe badania do Krakowa.
I tak jeździliśmy między Katowicami, Łodzią i Krakowem.
W końcu jest jakaś diagnoza i zastrzyki od immunologa!
My szczęśliwi wracamy do kliniki, a tu znów tarczyca mi oszalała…
Znów czekanie, by ją ogarnąć.
W końcu przyszedł maj 2019 i podejście do trzeciego transferu.
I znów dwa zarodki.
Dodatkowe leki i zastrzyk od immunologa…
Po tygodniu już czułam, że się udało!
Była to ciężka walka, ale było warto.
Pod koniec stycznia urodziła się moja wyczekana córeczka!
Teraz jej uśmiech wynagradza wszystko .
Patrycja
Pobierz bezpłatnie Ebook „Opanuj niepłodność w 5 krokach” i spraw, żeby czekanie na dziecko było łatwiejsze!