Kto sam przeżył długie czekanie, wie, że po pewnym czasie staje się ono „wszystkim”. Najpierw zabiera radość, potem zasłania inne rzeczy w życiu, a na końcu kradnie nadzieję. Chyba, że spotkasz na swej drodze kogoś, kto pokaże Ci, że nie warto patrzeć na świat z perspektywy „człowieka w studni”. Kogoś, kto w przeciwieństwie do innych, nie powie Ci, że „wszystko będzie dobrze”, ale pomoże Ci zrozumieć, że dobrze już jest, tu i teraz. A gdy poczujesz, że jesteś we właściwym miejscu, że „wróciłaś do siebie”, marzenia mają tendencję, żeby się spełniać, bo dzieci potrzebują szczęśliwych rodziców. Czas spędzony na coachingu jest bezcenny. Pozwala uporządkować myśli, odzyskać „wewnętrzny spokój” i złapać „wiatr w żagle”. Monika nie mówi „co masz robić”, ale Sokratesowymi pytaniami, pomaga zrozumieć „co chcesz zrobić”. Jeśli nie chcesz mówić o sobie, o swoich emocjach, albo masz z tym trudność, jak ja, Monika nie będzie pytać. Można mówić o tym, czego się chce układając klocki (bardzo dosłownie), rysując lub innymi sposobami, które kojarzą się bezpiecznie i pozwalają odpocząć głowie od przetartych ścieżek „że się nie da”, itp. Abstrakcyjne na początku ćwiczenia, gdy zaczną przynosić efekty, stają się świetnym narzędziem dla szarych komórek do wprowadzania rozwijających przyzwyczajeń. Spotkania z Moniką są jak spotkanie z mądrym przyjacielem, który rozumie „bez słów” i wspiera cokolwiek się nie wydarzy, ale co najważniejsze, ten przyjaciel, wie co robić. Jest jak doświadczony przewodnik górski, który przeszedł już tę „trasę” z niejedną grupą, wie, gdzie są trudniejsze momenty i jak sobie z nimi radzić, żeby skutecznie osiągnąć cel. Monika, dziękuję Ci! Miałam szczęście, że Cię spotkałam. Życzę innym czekającym, żeby mieli szansę z Tobą pracować i cieszyć się sukcesami.