Droga po drugie szczęście. To wcale nie jest łatwiejsze!

Moja niepłodność nie jest do końca bezowocna,bo mam już syna 4 letniego, ale zaczęła się od jakichś 3 lat walką o drugie dziecko.

Z synem też walka – rok po ślubie, no to pora na dziecko!

Ale miesiąc dwa aż w końcu w dziewiątym diagnoza lekarza: podwyższony cukier, wysoka prolaktyna.

Leki, ale miesiąc i udało się! Byłam w ciąży:)

Zahaczyłam o cukrzycę ciążową, była dieta, insulina.

Dałam radę!

Syn urodzony przez cesarkę. Ponieważ była krótka pępowina i akcja porodowa nie postępowała:)

Rok szczęścia 🙂

Kiedy koleżanki i kuzynki zachodziły w ciążę pomyślałam: możę czas na drugie, żeby nie było dużej odległości.

Ale kilka miesięcy i nic…

Wybrałam się do lekarza, który przyjmował poród.

Stwierdził, że kilka miesięcy prób to nie jest jeszcze problem, ale zlecił badania.

Byłam zawiedziona, zmieniłam go na Panią doktor.

Pomyślałam: kobieta, inne podejście, no ale też zaleciła leki.

Poradnia diabetologiczna – nic nie dawało efektu.

W końcu mąż miał iść do urologa, a ja zrobić posiewy.

Trafiłam na naszą prywatną przychodnię w mieście.

Przez źle umówioną godzinę pobrań zapisano mnie do poprzedniego lekarza.

Stwierdziłam: może mnie nie pamięta. Co będzie to będzie.

Na wizycie dał mi ochotę do walki, chciał pomóc, zaproponował wykupienie prywatnego pakietu na rok do niego.

Stwierdziłam: spróbuję.

Zaczęły się badania, leki.

Mąż zrobił badania nasienia, po których stwierdził, że nie możliwe że syn jest jego dzieckiem, gdyż mało parametrów dobrego nasienia.

Załamał się, rzucił palenie, nawet piwka nie wypił. Brał leki wspomagające jakość nasienia.

3 miesiące – powtórne badania, super wszystko w normie – ale dziecka nie ma.

Czyli coś ze mną…

Połowa roku na lekach na prolaktynę. Cukier rozmnażaniu jajeczek nic nie dał.

W końcu laparoskopia w szpitalu.

Bałam się, ale co mi zostało ? Może tam tkwiła przyczyna.

Wmawiałam sobie, że to przez cesarkę takie problemy.

Wynik prawidłowy, jajowody ruchome, wszystko sprawne jeden zrost.

I walka od nowa leki: zastrzyki, wspomaganie jakby doszło do ciąży i okres…

Załamka.

Kolejne pół roku i nic.

Lekarz stwierdził, że to moja głowa. Stwierdził: nie myśleć, iść do pracy i zaskoczy.

Skończył się pakiet do niego.

Zrezygnowałam, choć zachęcał spróbować za 4 miesiace.

Znów w między czasie koleżanki już drugie dzieci rodziły, siostra syna, a ja matka chrzestna, żal serce ściska.

Czuje się taka bezradna, bo to chyba jedyna rzecz na którą nie mam wpływu.

Najgorsza choroba.

A kiedy ktoś powie że, że jest w ciąży to jak cios w serce.

Unikam pytań, wiadomości, spotkań.

Nie chcę widzieć brzuszka rosnącego 🙁 I choć minęło już pół roku od wizyt u lekarza zaczęłam pracę.

Syn idzie do przedszkola.

A ja dalej nic.

Siostra brata oznajmiła, że jest znów w ciąży po cesarce.

Ona mogła, a co jest ze mną?

Najgorzej kiedy przychodzi okres. Dostaję „doła” i później znów próbuje.

12 prób w roku to za mało.

Myślę, że bycie znów mamą nie będzie mi już pisane 🙁

Małgorzata

Pobierz bezpłatnie Ebook „Opanuj niepłodność w 5 krokach” i spraw, żeby czekanie na dziecko było łatwiejsze!